poniedziałek, 28 września 2009

Dzień 2-gi Rochacze i taniec w chmurach


Dziś plany były ambitne, a więc pobudka przed wschodem słońca, szybkie śniadanko i w drogę. Tradycyjnie (ponieważ droga łatwiejsza) przez Grzesia, trawers Rakonia i Wołowca, i lądujemy pod Rochaczem Ostrym.
Pogoda dobra, ale mnie przerażają nadciągające chmury (mając w pamięci, że to tu własnie 2 tygodnie wcześniej zginął człowiek od porażenia piorunem a drugi cudem ocalał). Pniemy sie w górę, ja z panicznym lękiem wysokości...
Przed nami idzie słowacka Barbie stając sie moim motywatorem, bo skoro Dziunia idzie to ja nie pójdę??? Niestety Dziunia przed samym wierzchołkiem siada i płacze ze strachu stając się natychmiast moim demotywatorem;-))
Więc niestety wracamy-dalej nie pójdę.
W tym momencie naszła biała chmura (trzeba było iść w końcu w niej nie widać przepaści) Zeszłyśmy na dół i chmury dały nam show pt światło i światło, pojawiały się z niczego zakrywając wszystko białym mlekiem, aby za moment zniknąć, no coś niesamowitego!
Pod Wołowcem widziałyśmy równiez 3 razy widmo Brokenu!!!
JAK NATCHNIENIE SPACER W CHMURACH TAKIE MAŁE WNIEBOWZIĘCIE!!!





































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz