Początkowo w chmurach podziwiając błyszczące niczym brylanty wszechobecne krople rosy. Chmury stopniowo ulegały ciepłym promieniom słońca ukazując mi coraz to cudniejsze panoramy Tatr.
Wpinając się na Starobociański już natknęłam się na bardzo liczne stadko kozic.
Na górze obiadek, no i ponieważ zaczęło się powoli chmurzyć zdecydowałam się wracać iiii...znowu Widmo Brockenu, tym razem 2 razy zobaczyłam siebie w tęczowej aureoli;-))))
Do schroniska dotarłam po 19 i tradycyjnie Deser Chochołowski - szarlotka z borówkami i ze śmietaną -PYYYYCHA!!!






























































Brak komentarzy:
Prześlij komentarz